niedziela, 2 lutego 2014

Twenty six

-Perspektywa Harry'ego-
Rozpacz, nienawiść, złość.
Jedna sekunda, sprawiła bym trzymał w swoich ramionach cały swój świat, błagając Boga, żebym to ja znajdował się na jej miejscu. Jedna, tak wiele znacząca sekunda, doprowadziła do mojej nienawiści. Nienawiści do wszystkich, oprócz niej. Mocno zaciskałem pięści, starając się, nie uronić żadnej łzy. Nerwowo przegryzłem wargę, uderzając złożoną dłonią, o powierzchnie zimnej podłogi. Natychmiastowo poderwałem się do pozycji stojącej, patrząc pustym wzrokiem, przed siebie. Nie obchodziło mnie nic, wszystko straciło sens, wraz z osunięciem się jej kruchego ciała. Miałem ochotę rozwalić, każdy przedmiot znajdujący się w mojej przestrzeni, nic się nie liczyło. Życie straciło kolory, światło wygasło, a mój jedyny promyczek szczęścia, cierpi raniąc mnie tym samym, dwa razy mocniej. Oczy wygasały, straciły tańczące iskierki w oczach, wiedząc, że jestem bezradny. Nie mogłem cofnąć czasu, nie mogłem sprawić, żebym to ja, dostał tą cholerną kulką. Oddałbym wszystko, nawet własne życie, byleby brunetce nic się nie stało.
-Ty śmieciu!-rzuciłem się na stojącego Zac'ka. Zdekoncentrowany chłopak, nie miał jak się bronić, dlatego zaraz po moim uderzeniu, upadł. Nie miałem za grosz szacunku do jego osoby, był nikim. Widziałem jego perfidny uśmieszek, pełen rozbawienia, gdy celował bronią prosto we mnie. I mógł nacisnąć ten spust wcześniej, ale on wiedział. Wiedział, że ona rzuci się, by mnie ratować. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, zrobił to specjalnie, chcąc ukarać mnie jeszcze bardziej. Nic nie jest w stanie załagodzić bólu, który odczuwałem, kompletnie nic. Moja pięść wylądowała na jego twarzy w tym samym momencie co łza spływająca po mojej. Wyżywałem się na człowieku, winnemu całej sytuacji. Chciałem by choć odrobinę poczuł się tak jak ja, ale wiedziałem, że i tak w najmniejszym stopniu, nie odczuje tego.
-Harry, zostaw go!-usłyszałem krzyk przerażonego Zayn'a, za moimi plecami, który siłą próbował mnie od niego odciągnąć.-To nie ma sensu, chodź karetka już jest!-i tym mnie przekonał. Zaprzestałem czynom, ostatni raz patrząc na ten obleśny uśmiech. Jeszcze raz kopnąłem jego nogę, po czym wybiegłem z domu. Widziałem jak wnosili jej bezbronne ciało, do wozu, jak odjeżdżali na sygnałach. Nie musiałem mówić nic, a już znajdowałem się w samochodzie, którym podjechaliśmy pod jeden ze szpitali. Strach opętał całe moje ciało, drgałem. Bałem się, że nadszedł koniec, że tak po prostu będę musiał się pożegnać. Nie chciałem tego, nie chciałem zakończenia. Chciałem przeżyć jeszcze wiele wspaniałych chwil, nie patrząc w tył. Chciałem zostawić za sobą wszystko co złe. Chciałem żyć, jak normalny człowiek, móc martwić się tylko zwykłymi rzeczami. A tymczasem jest zupełnie inaczej. W tej chwili jestem wrakiem człowieka, który pałęta się przed jedną salą operacyjną, próbując odgonić wszystkie złe myśli od siebie. Nie miałem już siły. Szpitalna atmosfera, przytłaczała mnie tak bardzo, że nie poznawałem samego siebie. Chciałem wykrzyczeć całemu światu, jak okropnie się czuję, ale nie mogłem, bo mój świat właśnie walczy o życie. Potrzebowałem kilku słów, które mogłyby mnie jakoś uspokoić, ale nie dostałem ich. Jedna, wielka cisza i stukanie wskazówek zegara. Miałem dość.
-Usiądź.-poczułem ciepły dotyk na ramieniu, który sprowadził mnie na ziemię. Momentalnie odwróciłem wzrok od masywnych, białych drzwi, przenosząc go na zmartwionego Louis'a. Kiwnął zachęcająco głową, w stronę kilku niebieskich krzesełek, chcąc bym usiadł. Zrobiłem to. Byłem tak strasznie zmęczony, ale nie poddawałem się, musiałem czekać na jakąkolwiek wiadomość. Ująłem twarz w swoje dłonie, mierzwiąc przy tym włosy. Westchnąłem głośno, wypuszczając powietrze z ust.-Da rade, jest silna.-powiedział siadając przy mnie.
-Wiem.-spojrzałem na niego, czerwonymi oczami, z których powoli wypływały łzy.-Ale boje się, Lou.
-Jestem z Tobą, wszyscy jesteśmy.-szepnął, mocno mnie przytulając. Byłem mu wdzięczny za to, że jest ze mną. Byłem wdzięczny im wszystkim, wiedziałem, że dla nich to też nie jest łatwe. Każda minuta, wydawała się być godziną. Każdy oddech, wydychany na marne. Bo po co mam żyć, skoro nie wiadomo, co z moim sensem. Wszystko prysło jak bańka mydlana, za delikatnym dotykiem. Tylko, że w porównaniu do tego, ten dotyk był bardziej bolesny.
-Harry...-usłyszałem cichy głos Liam'a.-Policja chce, byś złożył zeznania.-spojrzał współczującym wzrokiem, na moją zmęczoną minę. Nie miałem ochoty ruszać się z miejsca. Pragnąłem siedzieć tu, dopóki nie dowiem się co z Cassie. Skierowałem na niego swój błagalny wzrok, ale on tylko pokiwał w przeczeniu głową. Zrezygnowany wstałem i ruszyłem za przyjacielem, który poprowadził mnie do jednego z wozów policyjnych. Lekko poklepał mnie po ramieniu, dzięki czemu zrozumiałem, że dalej muszę iść sam. Pognałem w tamtą stronę, wchodząc do środka pojazdu, gdzie spotkałem dwóch mężczyzn. Kazali mi usiąść i odpowiadać na pytania, kiedy ja nie miałem na to głowy.
-Powiesz nam, co takiego się wydarzyło?-zaczął jeden. Wiedziałem, że chciał jak najlepiej, ale kurcze, nie jest łatwo mi o tym opowiadać.
-Porwali naszego przyjaciela.-odparłem. Nigdy nie znalazłem się w tak beznadziejnej sytuacji, nie wiedziałem jak się zachować.
-To wiemy.-zapisał coś w notatniku.-Wiemy też, kto to zrobił, ale nie wiemy co było potem.
-On...-jąkałem się, zamykając oczy. Miałem to przed oczami. Ten krzyk, upadek i złość.-Wycelował we mnie bronią, ale w tym samym momencie moja dziewczyna...-znów przerwałem, biorąc głęboki wdech.-rzuciła się i to ją postrzelił...-wielka gula pojawiła się w moim gardle, powodując kolejne łzy w moich oczach.
-Pan Bolton, tak?-zapytał.
-Kto?
-Pan Bolton.-przyglądał mi się uważnie.-Zac Bolton.-sprostował.
-Tak, to on.-odarłem cicho.
-A potem?-odezwał się mężczyzna w średnim wieku, który nagrywał całe przesłuchanie.
-Z tego wszystkiego, uderzyłem go...-spojrzałem na nich.
-Tylko uderzyłeś?
-Tak, przyjechała karetka i...
-Dobrze, rozumiemy.-weszli mi w słowo.-Uspokój się, możesz wracać.-jeden otworzył drzwi od radiowozu, zachęcając moją osobę do wyjścia. Kiwnąłem delikatnie głową i bez słowa, wyszedłem. Dziwiłem się, że nic mi nie zrobili, ale przecież tylko go uderzyłem. W ogóle tego nie żałuję, powinien dostać mocniej. Ale co z tego, skoro tym i tak nie cofnę czasu. Szybko zalazłem się w nieprzyjemnym budynku i ruszyłem tam, gdzie znajduje się ta nieszczęsna, sala operacyjna.
-Perspektywa Eleanor-
Spokojnie szykowałam się na kolejną sesję, w tym tygodniu. Nakładając lekki makijaż na moją twarz, usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Jedną dłonią sięgnęłam po grające urządzenie, leżące na szafce obok. Przejeżdżając palcem po ekranie, zerknęłam na numer osoby, która próbuje się do mnie dodzwonić. Momentalnie kąciki moich ust podniosły się ku górze, gdy na wyświetlaczu, ukazał się napis "Louis". Uśmiechnięta, odebrałam połączenie.
-Tak?
-El...-do moich uszu, dotarł jego cichutki głos. Był przestraszony, co stwierdzić mogłam po delikatnym drżeniu strun głosowych.
-Co się stało?-zapytałam, martwiąc się.-Louis?
-Cassie...ona została postrzelona, jest operowana.-ledwo usłyszałam, jednak dobrze wiedziałam co powiedział. Moja przyjaciółka, znajduje się w szpitalu, a ja szykuje się na jedną z beznadziejnych sesji. Cholera!
-Postaram się być jak najszybciej.-rzuciłam, szybko się rozłączając. Rozebrałam się z zwiewnej sukienki i przebrałam już w normalne ubrania. Najszybciej jak potrafiłam, wybiegłam z garderoby, chcąc dostać się na lotnisko. Miałam gdzieś, że nie powiadomiłam Agath'y o moim nagłym wyjeździe. Nie obchodziło mnie co sobie pomyśli, obchodziło mnie zdrowie Cassie. Powinnam być teraz przy niej, ale nie. Ja musiałam wyjechać, akurat w tym samym czasie! Ciągnąc za sobą walizkę, weszłam do pierwszego samolotu, który odlatywał tam, z kąt w ogóle nie powinnam się ruszać. Usiadłam na wolnym siedzeniu, wypuszczając powietrze. Dzień zapowiadał się świetnie, ale jak zwykle wszystko musi się popsuć, w jak najgorszym momencie. Martwiłam się tak jak jeszcze nigdy. Jest moją przyjaciółką, osobą z którą mogę pogadać na wszystkie możliwe tematy. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym ją stracić, nie dałabym rady. Stała się częścią mojego życia i na pewno, nie mogła tak nagle z niego odejść. Nie chciałam dopuszczać do siebie takich myśli, ale niestety jak na złość, coraz więcej przedostawało się do mojego umysłu. Byłam tak zajęta rozmyślaniem, że nie zauważyłam jak maszyna zatrzymała się na lotnisku w Londynie. Nie chciałam męczyć Louis'a w takiej sytuacji, więc bez oporów wsiadłam w taksówkę zawożąc torbę do domu, następnie gnając do szpitala. Gdy za szybą ujrzałam, znajomy gmach sporego budynku, praktycznie wyskoczyłam z auta, pośpiesznie płacąc kierowcy, należną sumę. Biegnąc ile sił w nogach, znalazłam się w środku, pytając recepcjonistkę o numer sali. Przebywając w windzie, nerwowo tupałam prawą nogą, o powierzchnie podłogi. Strasznie się denerwowałam, chciałam obudzić się i zacząć kolejny dzień od nowa, bez tej sytuacji. Niestety tak się nie dało. Wybiegłam i spostrzegłam załamanych przyjaciół, siedzących na plastikowych krzesełkach. Natychmiastowo w moich oczach pojawiły się słone łzy, gdy tylko mój wzrok utkwił na Harry'm. Tak bardzo było mi go szkoda. Przeżywał to najbardziej z nas wszystkich, kochał ją ponad wszystko i nie mógł tego ukryć. Nie mówiąc nic, podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. Potrzebował kogoś, kto choć trochę czuje się tak jak on, a ja właśnie się tak czułam. Ta dziewczyna, była mi bardzo bliska i potrafiłam zrozumieć jego zachowanie. Oczywiście chłopcy na swój sposób tez to przeżywali, bo było widać, że się ze sobą zżyli, ale to było coś innego. Coś głębszego.
-Eleanor...-usłyszałam za swoimi plecami. Wydostałam się z mocnego uścisku, załamanego chłopaka i odwróciłam się. Na moim widoku znajdował się Tomlinson, który po chwili zamknął mnie w szczelnym uścisku. Tak bardzo brakowało mi jego zapachu, dotyku, a teraz właśnie to było mi najbardziej potrzebne. Wtulił swoją twarz w moje włosy, a ja delikatnie przejechałam dłonią po jego plecach. Był moim ukojeniem, dawał poczucie bezpieczeństwa. Mocniej zacisnęłam ręce na jego szyi, mocniej się w niego wtulając.
-Co z nią?-spytałam patrząc na każdego po kolei. Nikt się nie odezwał, co oznaczało, że jeszcze nie wiedzą. I właśnie w tym momencie, z sali wyszedł lekarz, ubrany w biały kitel. Po jego twarzy, mogłam wyczytać, ego tak bardzo nie chciałam.
-Stan pani Shay jest stabilny, jednak zapadła w śpiączkę. Nie mogę wywnioskować co będzie dalej, ponieważ podczas zabiegu, pojawiły się komplikacje. Jednak udało nam się uratować sytuacje. Liczmy, że będzie dobrze...-powiadomił nas. Między nami zapadła jeszcze większa cisza, niż przed chwilą. Zdecydowanie to nie były słowa, które chcieliśmy usłyszeć...

Zanim odejdziesz, ja
Będę przy tobie, a...
***
To tyle.
Liczę na Wasze opinię.
GŁOSUJCIE W ANKIECIE O TUTAJ:
 http://spis1d.blogspot.com/2014/01/blog-miesiaca-styczen.html
Kocham Was ♥

18 komentarzy:

  1. Czemu Ty mi to zrobiłas.? Czemu ja sie pytam CZEMU.?????? TY JAKAS GLUPIA JESTES. BOSZ CZY TOBIE ZYCIE NAPRAWDE JEST NIE MILE.?-BUM JAKO PIERWSZA DALAM KOMENTARZ.<3 A poza tym to CUDO.*__*-Algoda.*,*

    OdpowiedzUsuń
  2. O jeju....ja jestem smutna, Harry jest smutny, wszyscy są smutni....beznadzieja...co my teraz zrobimy? Rozdział jak zwykle świetny xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. JUŻ CI WSZYSTKO POWIEDZIAŁAM PRZEZ TELEFON.
    NO.
    CHCIAŁAM DODAĆ, ŻE JEST MI BARDZO SZKODA HARRY'EGO I RESZTY.
    SMUTECZEK.
    WIESZ CO CIĘ CZEKA ADA. WIESZ TO.
    KOCHAM

    PS. WIDZIMY SIĘ JUTRO :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow...
    To wszystko jest takie smutne i niesprawiedliwe.
    Mam nadzieję, że wszystko się jeszcze ułoży.

    Zapraszam: lovee-story-for-us.blogspot.com

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  5. cudownie, niesamowita była perspektywa Harry'ego, naprawdę genialna! nie mogę doczekać się następnego rozdziału :))
    troublemakerimagine.blogspot.com
    x

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę, żeby ona nie straciła pamięci bo to by było banalne i nudne... Tak poza tym to fajny :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Głos oddany,bo opowiadanko super! BOMBA!
    Ale proszę, nie zabijaj jej!!!! <3
    A w między czasie zapraszam do mnie :***
    http://milosc-nie-dla-mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Bosz, na samym początku miałam łzy w oczach! Cudo, ten rozdział był po prostu cudowny :*
    Kocham cię dziewczyno <3
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny i tak bardzo wzruszający :c Doskonale to opisałaś! Mam nadzieje, że szybko pojawi się następny rozdział, bo już sie nie moge doczekać! <3
    Pozdrawiam :)
    Ola xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominuję Cię do Liebster Award! Więcej informacji na blogu: http://twobodies-onesoul-onedirection.blogspot.com/ . Gratulacje! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Twój blog został nominowany do Liebster Awards ! szczegóły tutaj ---> http://veronicaijejzyciez1d.blogspot.com/2014/02/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  12. O mój Boże!!! Cudowny rozdział :) Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, i że ona wybudzi się z tej śpiączki. Czekam na kolejny
    Agan :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Oooooooo świetny rozdział XOXO czekam na następny.....

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne ♥ Kocham Tooo ♥ przy okazji zajrzysz ? prosze to dla mnie naprawdę bardzo ważne ♥ ---- > http://wszystkooczymmarzyszopowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. CUDO !

    http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. świetne . zapraszam do mnie , dopiero zaczynam więc zależy mi na opiniach :) http://onedirectionchangeus.blogspot.com/ (przepraszam za spam) :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Super,kiedy następny rozdział bo nie wytrzymam?:))

    OdpowiedzUsuń