sobota, 14 września 2013

Twenty

Włącz <klik>

-Perspektywa Harry'ego-
Jestem szczęśliwy. To dwa słowa, które opisują moją osobę w tej chwili. Nic nie jest w stanie opanować tego co czuję. Nikt nie jest w stanie, zniszczyć tego uczucia. Bo jesteśmy tylko My. Ja i Ona, dlatego wszystko inne, teraz się nie liczy. Jeżeli masz przy sobie osobę, która Cię uszczęśliwia, wtedy nie myślisz o niczym. Uśmiech sam wkrada Ci się na twarz i z każdą, kolejną sekundą, coraz bardziej się powiększa. Czujesz motylki w brzuchu, co jest niezwykłym doświadczeniem, a twoje oczy w ogóle nie odrywałby wzroku, od obiektu twoich westchnień. Nie ważne jest to, co ludzie pomyślą, bo Ty sam wiesz co czujesz, ty sam wiesz, jak twoje serce reaguje na jej obecność, ty sam wiesz co się liczy. Czas mógłby się zatrzymać i nigdy nie zacząć działać na nowo. Kochasz ten stan, kochasz ją. Wiesz o tym, jesteś całkowicie pewny. I to właśnie sprawia, że promienieję. Świadomość tego, że wiem gdzie jest moje miejsce. Przy Niej...
-Jak to możliwe, że spałem w tym samym hotelu, a w ogóle Cię nie widziałem?-wyszeptałem dziewczynie na ucho, gdy razem wchodziliśmy do oświetlonego budynku.
-Jesteś ślepy.-rzekła zupełnie spokojnie.
-Ej!-zrobiłem oburzoną minę, na co Ona tylko się zaśmiała i pociągnęła mnie wprost do windy.-Nie jestem ślepy.-założyłem ręce na piersi.
-Prawda boli.-wystawiła język.
-Aha, czyli boli Cię to, że jesteś osobą którą kocham, bardziej niż można sobie wyobrazić?-zapytałem, minimalnie się do Niej przybliżając.
-Nie, to akurat nie.-uśmiechnęła się słodko, po czym odepchnęła mnie od siebie i zniknęła za metalowymi drzwiami.-Idziesz?-usłyszałem i jak na zawołanie, pojawiłem się przed drzwiami jej apartamentu.
-Zaraz wracam, idę po torbę.-poinformowałem, co łączyło się z przelotnym całusem w policzek. Przyspieszyłem kroku, o mało co, nie potykając się przez własne nogi. To zaskakujące, a zarazem śmieszne, jak ta dziewczyna na mnie działa. Przekręciłem klucz w zamku i już mogłem podziwiać wnętrze mojego tymczasowego pokoju. Zamiast wziąć od razu to po co tu przyszedłem, rzuciłem się na łóżko, głośno wzdychając. Biel sufitu, który teraz był przed moimi oczami, sprawiła, że musiałem je zamknąć. Co by było gdybym tu nie przyjechał? Nie wiem, pewnie siedziałbym teraz przy oknie, wpatrywał w gwiazdy i użalał się nad sobą, a chłopaki próbowaliby mnie pocieszyć. A tymczasem jest zupełnie inaczej. Szczęście wprost rozpiera mnie w środku, pierwszy raz od dłuższego czasu. Ale cieszę się, że tak jest i zdecydowanie nie mam czego żałować.
Wszedłem bez pukania do środka apartamentu, odłożyłem torbę, po czym zacząłem się rozglądać, dostrzegając dobrze znaną mi sylwetkę, stojącą na balkonie. Najciszej jak tylko potrafiłem, podszedłem bliżej, oplatając jej talię, swoimi rękoma. Czułem, że delikatnie zadrżała, dlatego też moją twarz wypełnił szeroki uśmiech.
-Nie jest Ci, zimno?-zapytałem, bo nie powiem, na dworze było trochę chłodno, a Ona stała w samych krótkich spodenkach i białej bluzce na ramiączka. Jedyne co dostałem w odpowiedzi, to potrząśnięcie głową w bok i z powrotem. Mocniej wtuliłem się w jej ciało, myśląc, że ta czynność ją chociaż trochę, ogrzeje.-O czym tak myślisz?
-O tym co będzie.-odpowiedziała niemal natychmiast.
-A co ma być?
-Harry.-westchnęła, obracając się przodem do mojej osoby.-Ja mieszkam w Menchesterze, Ty w Londynie. Myślisz, że związek na odległość ma sens?-W tej chwili zamarłem. Moje ręce opuściły jej tułowie, głowa oglądała zimne kafelki, a rozum przestał działać.
~*~
-To po co tu jeszcze jesteś?!-wrzasnąłem, sprawiając, że się rozpłakała.Nigdy nie chciałem żeby płakała, nie przez mnie.
-Bo Cię kocham!-wykrzyczała i zanim zdążyłem się obejrzeć, pobiegła na górę. Usłyszałem tylko trzaśnięcie drzwiami i szepty pozostałych.Ale nic się nie liczyło, oprócz tych dwóch słów. Liczyły się tylko te słowa...
~*~
Przecież tego uczucia nie da się tak po prostu zastąpić, czymś innym. Przecież tego nie da się zburzyć. Przecież mi zależy,bardzo zależy.
~*~
-To teraz przyznaj, że ją kochasz.-odparł, ale ja pokiwałem przecząco głową.-Zobaczysz, chociaż odrobinkę Ci ulży.-Wziąłem głęboki wdech i powiedziałem to, czego za wszelką cenę, chciałem się wyprzeć.
-Kocham, Cassie Shay.
-Brawo-zaklaskał w dłonie i wstał z kanapy.Podszedł do mnie,lekko przytulając.
-Dziękuję, Lou.-wyszeptałem mu na ucho, mocniej się w niego wtulając.
~*~
-Ale...-chciałem coś zasugerować, niestety nie wiedziałem,co.
-Żadnych "ale", Hazz.-przerwała i weszła do środka, usiadła na miękkim materacu łóżka, tym samym zakrywając twarz, dłońmi. Za to ja, przykucnąłem przy niej, zdejmując te ręce i złączając je z moimi.
-Przecież możesz zamieszkać ze mną.-zaproponowałem, przygryzając wargę.
-Oszalałeś?!-podniosła głos.-A chłopaki, Eleanor?-dokończyła, nieco ciszej.
-Przecież dla reszty to nie będzie problem. Jestem pewny, że będą się cieszyć.-moje kąciki ust, podniosły się ku górze, gdy tylko przypomniałem sobie Ich roześmiane twarze.-A Eleanor, już się u Nas zadomowiła i coś nie myślę, że chciałaby opuścić Louis'a.
-No, nie wiem.-odparła.
-Cass, pomyśl. Jeżeli Oni są szczęśliwi, to czemu My nie możemy? Chcę Cię mieć przy sobie. Przyjść do Ciebie, przytulić się i siedzieć tak całymi godzinami.Potrzebuję tego, rozumiesz? Potrzebuję Ciebie i twojej obecności.-powiedziałem.
-Nie chcę się narzucać.-spojrzała na mnie.
-Nie będziesz, uwierz mi.-przybliżyłem się, stykając ze sobą, nasze wargi.-Zgadzasz się?-Odpowiedź wyrażała więcej niż tysiąc słów, a mianowicie, była to odpowiedź w postaci krótkiego całusa.-To znaczy tak?-zaśmiałem się.
-Tak.-odpowiedziała, czym spowodowała, że momentalnie wstałem, wziąłem ją na ręce i zacząłem kręcić się w okół własnej osi, na środku pokoju.-Głupek.
-Trzeba to jakoś uczcić, nie sądzisz?-poruszałem zabawnie brwiami, co Ona skomentowała, cichym chichotem.
-Co masz na myśli?-delikatnie położyłem dziewczynę, na łóżku, a sam wyjąłem telefon z kieszeni. Wystukałem jedno słowo na klawiaturze, wysłałem i już po kilku sekundach, mogliśmy ujrzeć, szofera wchodzącego do "naszego" pokoju, z winem na tacy. Butelkę podał mi, ukłonił się i wyszedł.
-Jak Ty to...?-zapytała zdezorientowana.
-Nie pytaj.-machnąłem na to ręką, po czym zacząłem nalewać czerwonej cieczy do dwóch szklanych kieliszków, znajdujących się w zasięgu mojej dłoni. Podałem jej jeden, zaraz kładąc się obok.-Co robiłaś przez te trzy lata?
-Wyprowadziłam się z Homes Chapel, wyjechałam do Menchesteru, poznałam Eleanor i zaczęłam pracę jako fotomodelka.-powiedziała.
-Czasami w gazetach, widziałem Twoje zdjęcia.-oznajmiłem.
-Naprawdę?-przytaknąłem.
-Wiedziałem, że skądś Cię znam.-jej tęczówki, dokładnie lustrowały obraz mojej twarzy.-Te oczy, poznałbym wszędzie...
-Perspektywa Perrie-
Pustka, która jest wręcz, nie do zniesienia. Źrenice nie wyrażające nic, po za smutkiem. Serce domagające się jego obecności. Ale musimy się pogodzić z kilometrami, dzielącymi Nas od siebie, które za około 24 godziny zostaną już pokonane. I to jest właśnie najgorsze. Niewiarygodnie dłużący się, czas...
Wykręciłam, dobrze znany mi na pamięć, numer i przyłożyłam telefon do ucha, czekając na połączenie.
-Tak?-usłyszałam wspaniale zachrypnięty głos, po drugiej stronie. Zupełnie zapomniałam o strefach czasowych.
-Obudziłam Cię?-zapytałam niepewnie.
-Nic się nie stało. Wiesz, że możesz dzwonić, kiedy tylko chcesz.
-Chciałam powiedzieć, że już wylatujemy.-sama uśmiechnęłam się, na wypowiedziane przez mnie słowa.
-Nareszcie.-byłam pewna, że w tej chwili, przejechał swoją dłonią po włosach.-Przyjechać po Ciebie?-zadał pytanie.-Po co ja się jeszcze pytam? Pewnie, że przyjadę.-odpowiedział sam sobie, na co cicho się zaśmiałam.
-Tęsknię.-wyszeptałam.
-Ja też.Kocham Cię.-odpowiedział.
-Ja Ciebie też.-powiedziałam.-Jesteś zmęczony, idź spać.
-Jak sobie życzysz.
-Dobranoc, Zayn.-wypowiedziałam ostatnie słowa, po czym usłyszałam charakterystyczne pikanie. Głośno westchnęłam, opierając głowę o oparcie, samolotowego fotela...

***
--->
Wena, wena, wena. To właśnie ona, jest u mnie najgorszym problemem. Mam dużo pomysłów, ale niestety nie wiem, jak je zapisać.No macie, cieszcie się tym rozdziałem. Ja nie wiem, czy tu być zadowoloną, czy nie.Przepraszam, naprawdę bardzo przepraszam, że rozdziału nie było, przez tak długi okres czasu, ale brak natchnienia, dał się w znaki.Pytania, zadawać możecie na ask'u (zakładka u góry), natomiast opinię zostawcie w komentarzu :)

sobota, 7 września 2013

Przepraszam...

Przepraszam Was za brak rozdziału. Wiem, że nie ma go już bardzo, bardzo długo, ale zapewne każdy przechodził przez coś takiego jak "brak weny". Naprawdę próbuję coś napisać, niestety za każdym razem mi nie wychodzi. Drugim powodem jest brak czasu, ponieważ poszłam do 1 gimnazjum i teraz naprawdę jestem zawalona różnymi diagnozami, a dojazd ze szkoły też nie jest taki krótki. Może uda mi się napisać coś, w ciągu następnych dni, ale nie obiecuję. Motywację dają mi też komentarze, których ostatnio jest coraz mniej. Nie wiem, może nie piszę już tak dobrze. Dobrze wiecie, że jesteście wspaniałe, ale ja naprawdę potrzebuje czasu żeby dla Was napisać i oczywiście, żeby to wyszło. Zawiodłyście się na mnie, prawda? Ja też się na sobie zawiodłam...
W każdym bądź razie, jeżeli ktoś ma jakieś pytania, jestem na ask'u.
I mogę Wam przyrzec, że rozdział się pojawi, ale nie wiem kiedy.
Kocham Was...<3