sobota, 22 lutego 2014

Twenty eight

Specjalna dedykacja dla mojej kochanej Magdy! Wiem, że mówiłam Ci to wiele razy, ale będę to powtarzać ciągle. Nie poddawaj się! Jesteś małym promyczkiem, który może osiągnąć, naprawdę wiele! Wierzę w Ciebie!
I zapraszam wszystkich na jej cudownego bloga!
http://happydayhappylovex.blogspot.com/#_=_

-Perspektywa Harry'ego-
Wierzyłem w nią z całego serca.
Wiedziałem, że jest silna, nie podda się bez walki. Chciałem wiedzieć, że jest dobrze, ale upewniając się jej słowami. Nie mogłem patrzeć na jej bladą twarz i szczelnie zamknięte oczy, gdy dosłownie przed kilkunastoma godzinami, one wpatrywały się we mnie i choć były zmartwione, widziałem w nich tą jedną iskierkę. Wierzyłem, że to nie koniec tej historii, wierzyłem, że razem dopiszemy jeszcze wiele rozdziałów. Stworzymy jedyną taką historię, którą będziemy opowiadać swoim dzieciom, wnukom i pozostałym członkom rodziny, którą  sami stworzymy. Miałem nadzieję, że choć wszystko się tak potoczyło, znajdziemy nową drogę, którą wspólnie będziemy podążać.
Chciałem znów zobaczyć, jak delikatnie przygryza wargę pod wpływem zdenerwowania.
Jak uśmiecha się uroczo, na jeden komplement, skierowany w jej stronę.
Jak jej oczy błyszczą, tym nieznanym blaskiem, gdy zaczyna się śmiać.
Jak patrzy na mnie i dokładnie przygląda się rysom, mojej twarzy.
Chciałem móc ją przytulić i nie puszczać do końca świata.
Chciałem żyć z nią, nie bez niej.
Chciałem by znów, powiedziała jak mnie kocha.
Mogłem nie opuszczać jej na tak długi czas. Mogłem zostać z nią i spełnić jeszcze jedno, swoje marzenie, którym była ona. Mogła wtedy poczuć jak bardzo ją kocham, ale zostawiłem ją, bez żadnego słowa pożegnania. Sprawiłem, że cierpiała, zadając sobie ten sam ból. Mogłem ochronić ją przed złem świata. Mogłem nie dopuścić, do tego by spotkała, człowieka, przez którego leży tutaj i nie daje znaku życia. Wszystko było moją winą, ale mimo tego, nie mogę pozwolić jej odejść. Muszę mieć ją przy sobie, by dodawała światła do mojego życia, by zapełniała połowę mojego serca.
-Cassie, kochanie, tak strasznie mnie to męczy. Pozwólmy sobie, przeżyć jeszcze wiele chwil w swoim towarzystwie, pozwólmy sobie, być szczęśliwym. Otwórz oczy, błagam. Otwórz i powiedz, że wszystko jest dobrze, pozwól mi tak myśleć.-ponownie wylewałem swoje myśli, przez słowa wypowiadane, do jej kruchej osóbki.- Jesteś na to gotowa, wierzę w to. Udowodnijmy wszystkim, że nawet to, nie jest w stanie Nas zniszczyć.-Wstałem z niewygodnego krzesła, na którym spędzałem większość czasu i podszedłem do okna, uchylając nieco roletę. Widok mocno ścisnął mnie za serce. Ludzie byli tak beztroscy, śpieszyli się do pracy, uśmiechnięci rozmawiali przez telefon, szli za rękę, nie przejmując się niczym. Zsunąłem roletę w dół, nie mogąc tego wytrzymać i ostatni raz spojrzałem na dziewczynę, wychodząc z sali. Na korytarzu siedział Niall w towarzystwie Eleanor, której posłałem jedno spojrzenie i zniknęła za tymi samymi drzwiami, które zamknąłem. Przecierając załzawione oczy, usiadłem koło przyjaciela i spuszczając głowę, nie mogłem już dusić w sobie, wszystkich uczuć.
-To wszystko przez mnie.-szepnąłem. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
-Co Ty bredzisz? Nie obwiniaj się, Harry.
-Powiedz mi jak, a to zrobię. To cholernie pokręcone, ale dobrze wiem, że nie musiałem pojawiać się w jej życiu, po raz kolejny.


-Oszalałeś?!-warknął.-Słuchaj to, że teraz będziesz tak mówił, nic Ci nie da. Nie mogłeś wytrzymać bez tej dziewczyny, więc wytrzymałbyś resztę życia, skoro byś się nie pojawił?-ciągnąc końcówki swoich włosów, pokręciłem przecząco głową.-Najważniejsze jest, że się kochacie, więc takie myśli w ogóle nie powinny przychodzić Ci do głowy. Czasu już nie cofniemy, musimy czekać na dalszy rozwój, życie samo napisało nam scenariusz, My możemy dodać jedynie krótkie wątki.-to co powiedział, głęboko do mnie dotarło. Jeżeli możemy dodać choć trochę do naszego życia, to ja chcę dodać właśnie jej uśmiech.
-Ale gdyby nie poznała Zac'a...
-Zacznijmy od tego, że gdybym nie poszedł na to spotkanie.-przerwał mi.-Ale nie możemy się obwiniać, bo tak miało być. To stałoby się prędzej czy później.
-Tak myślisz?-podniosłem wzrok, przyglądając mu się z pełną uwagą.
-Jestem tego pewny.
-Dziękuję, Niall.-przyciągnąłem go do siebie, przytulając.
-Po to tu jestem.-odparł, klepiąc mnie delikatnie po plecach.
-Perspektywa Cassie-
Stąpałam bosymi stopami po zimnej podłodze, chcąc jak najszybciej dostać się do jaskrawego światełka, na końcu czarnego tunelu.
Moja skromna, biała sukienka, rozwiała się, gdy nacisnęłam klamkę od drewnianych drzwi i wyszłam na całkowicie pustą polanę.
Rozejrzałam się dookoła, moje włosy wirowały wraz z wiatrem, który wiał tylko w jednym kierunku.
Podniosłam głowę i uważnie patrzałam przed siebie, zauważając postać stojącą na środku pola.
Zaciekawiona coraz bardziej, ruszyłam by zobaczyć kim jest.
-Dziadku...-szepnęłam.
-Witaj skarbie.-uśmiechnął się promiennie. Niewiele myśląc rzuciłam się mu w ramiona, zaciągając się jego specyficznym zapachem. Opatuliłam ramionami, jego ciało, chcąc zostać już w tym miejscu.
-Dlaczego mnie zostawiłeś?-spytałam zrozpaczona patrząc na niego. Tak długo go nie widziałam...
-Najwidoczniej tak miało być.-położył swoją dłoń na mojej głowie, po czym delikatnie przejechał nią po moich włosach.
-Tęskniłam, tak bardzo tęskniłam. Tyle miałam Ci do opowiedzenia, a Ty odszedłeś...-szepnęłam.
-Jestem z Tobą cały czas, aniołku. Tylko mnie nie widzisz, ale jestem. Wiem co robisz każdego dnia, widzę jaka jesteś szczęśliwa. Nie zmarnuj tego, wracaj do nich.
-Ale...
-Cassie, dam sobie rade. Mój czas już się skończył, ale twój nie. Masz całe życie przed sobą.
-Potrzebuję Cię...-łzy spływały po moich rumianych policzkach. Tak bardzo mi go brakowało, jego chrapliwego głosu i historii z dawnych czasów.
-Jestem przy Tobie.-otarł słoną ciecz z mojej twarzy.
-Kocham Cię, dziadku...-mocno wtuliłam się w jego ciało. Ostatni raz chciałam zapamiętać go, takiego jakim jest.
-Też Cię kocham, słoneczko.-powiedział.-Kiedyś się spotkamy.-usłyszał i już stałam sama na środku wielkiego pola. Zniknął, znowu. 
Wiedziałam, że teraz jest czas, by wrócić do ludzi, którzy na mnie czekają.
Wiedziałam też, że nigdy nie zapomnę o osobie, która była mi tak bliska.
Cieszę się, że chociaż raz, było mi darowane, porozmawianie z nim.
Odwróciłam się i stanęłam przed drewnianymi drzwiami, naciskając klamkę.
Wtedy znów ujrzałam ciemność...
-Perspektywa Harry'ego-
Wstałem pobudzony, gdy usłyszałem niemiłosierne pikanie aparatury.
Momentalnie do pomieszczenia wbiegło kilkoro lekarzy, dzięki czemu nerwowo podniosłem się z krzesła i nie patrząc na zmęczonego Horan'a, wbiegłem za nimi.
-Proszę wyjść!-krzyknęła jedna z pielęgniarek.
-Co się dzieje?!-wrzasnąłem nie zważając, na uwagi kierowane w moją stronę.
-Proszę natychmiast wyjść!-i wtedy zauważyłem jak ją reanimują. Moje serce stanęło, świat zaczął wirować, a ja po prostu opadłem na ziemię.
-Musimy wyjść.-usłyszałem głos mojego roztrzęsionego przyjaciela. Podniosłem się, wybiegając na korytarz. Ponownie opadłem na ziemię, dławiąc się własnym płaczem.
-CASSIE NIE ZOSTAWIAJ MNIE!-krzyknąłem na cały korytarz. Miałem gdzieś, że ludzie patrzyli się na mnie, a chłopak próbował mnie uspokoić. Moje serce umierało.-NIE, PROSZĘ! NIE MOŻESZ TEGO ZROBIĆ! POTRZEBUJĘ CIĘ!-nie panowałem nad sobą. Moje ciało drżało, cały się trzęsłem. Nie mogłem znieść myśli, że to może być ostatni raz, gdy widziałem ją, szczęśliwą. Nie mogła mnie tak po prostu opuścić. Do jasnej cholery, nie mogła! Bez zastanowienia, znowu wbiegłem do sali, gdzie lekarze próbowali ją ratować.-KOCHANIE BŁAGAM NIE RÓB MI TEGO! KOCHAM CIĘ, SŁYSZYSZ?! KOCHAM CIĘ JAK IDIOTA! NIE MOŻESZ MNIE OPUŚCIĆ, NIE MOŻESZ ZOSTAWIĆ SAMEGO NA TYM CHORYM ŚWIECIE!
-Proszę się odsunąć!
-RAZEM DAMY RADE, PRZEJDZIEMY PRZEZ TO. ALE BŁAGAM NIE KOŃCZ TEGO!-bezsilny opadłem na krzesło i zamykając oczy, wydobyłem z siebie jeszcze większy szloch. Nie wiedziałem co się dzieje. Strach opanował mnie całego. Kochałem ją, bardziej niż byłem w stanie sobie wyobrazić. Była całym moim światem, była sercem bez, którego nie mogłem żyć. Była iskierką, która sprawiała, że czułem przyjemne ciepło. Nie mogła odejść, nie mieściło mi się to w głowie. To wszystko działo się zbyt szybko. Jedyne czego chciałem, to żeby cały ten koszmar, wreszcie się skończył.
-Odzyskaliśmy prace serca.-usłyszałem głos lekarza. Szybko podniosłem głowę, patrząc na dziewczynę, której klatka piersiowa unosiła się i opadała, na przemian. Wypuściłem powietrze z ust, łapiąc jej delikatną dłoń.-Zostawię Was samych.
-Cassie...-zacząłem przerażony. To stało się tak nagle. Poruszyła palcami u dłoni, mocniej ściskając moją.
-Harry...-wyszeptała ledwo. Coraz większy uśmiech, formował się na mojej zmęczonej twarzy.-Kocham Cię.-szepnęła, kaszlając. Lekko uchyliła powieki, ukazując mi swoje piękne tęczówki.
-O mój boże.-zakryłem wolną dłonią usta.-Ja Ciebie też, skarbie.
Dziękuję.

Nienawidzę Cię, nie opuszczaj mnie.
Bo kocham twoje pocałunki.
Jestem w kawałkach, ty mnie uzupełniasz.
***
Sama muszę przyznać, że po raz pierwszy spodobało mi się to co napisałam.
Jestem zadowolona, nie wiem jak Wy.
Czekam na opinie.
Kocham Was ♥

niedziela, 9 lutego 2014

Twenty seven

-Perspektywa Harry'ego-
Stwierdzenie, że byłem zły, byłoby niedopowiedzeniem.
Byłem cholernie wściekły. Czułem, że w jednej sekundzie, mogę wszystko stracić. Bałem się, że jeżeli tylko zrobię coś nie tak, ona zniknie i zostawi mnie na zawsze. Bałem się, że nie zdążę się pożegnać, że odejdzie bez pożegnania. Nie chciałem tego. Chciałem znów zobaczyć jak kąciki jej ust, formują się w pięknym uśmiechu, a oczy błyszczą tym niesamowitym blaskiem. Chciałem znów poczuć jak jej małe rączki obejmują mnie, jak jej usta spotykają się z moimi, chciałem poczuć się tak jak czuję się tylko przy niej.
Byłem na skraju wytrzymania. Nie mogłem wytrzymać widoku jej bladej, leżącej na niewygodnym łóżku szpitalnym. Pragnąłem usłyszeć jej głos mówiący, że wszystko będzie dobrze, ale w zamian za to, miałem otaczającą mnie ciszę. Zostałem sam z moimi myślami, uczuciami. Potrzebowałem wygadać się komuś, powiedzieć jak okropnie się czuję. Potrzebowałem jej w swoimi życiu, potrzebowałem jasnego światełka, które rozjaśniłoby mój świat w tym momencie. Dusiłem w sobie chęć rozpłakania się, chociaż wiedziałem, że w moich oczach od dłuższego czasu, gromadzą się łzy.
Delikatnie ścisnąłem jej rękę, która swobodnie opadała na białą pościel, okrywającą te bezbronne ciało. Gładziłem kciukiem, wierzch dłoni dziewczyny, myślami będąc zupełnie gdzie indziej.
-Pamiętasz, jak zamknęłaś mnie w pokoju hotelowym?-zupełnie nieświadomie, zacząłem mówić.-Byłaś tak przejęta tą ostatnią sesją, że kompletnie zapomniałaś o mojej obecności.-cicho się zaśmiałem, na myśl o tamtym dniu.-Nim się obejrzałem, Ciebie nie było już w pokoju, a drzwi były szczelinie zamknięte. Byłem naprawdę zły, ale nie mogłem się dłużej gniewać wiedząc, że za kilka godzin wejdziesz tam z wymalowaną ulgą na twarzy. Jedyne co się liczyło to twoje szczęście i nadal tak jest, wiesz?-spoglądnąłem na jej spokojną twarz.-Wszystko co chcę, to widzieć twój promienny uśmiech i nic więcej wtedy nie ma znaczenia. Sprawiasz, że zapominam o całym otaczającym mnie świecie, bo wiem, że mam przy sobie osobę, która idealnie mnie dopełnia. Błagam nie zostawiaj mnie, Cassie.-szepnąłem, mocniej ściskając jej rękę.-Jesteś moim wszystkim, nie możesz odejść. Wiem, że jesteś silna, dasz radę, prawda?-chciałem przekonać sam siebie. Wiedziałem, że gadanie  tu nic nie da, ale dawało mi to jakąś siłę. Część mnie, wierzyła, że ona słyszy to co mówię.-O a jak, robiliśmy popcorn i spaliliśmy garnek?-lekko się uśmiechnąłem.-Mieliśmy wtedy jakieś 13 lat, wkurzyłaś się na mnie bo nalałem za dużo oleju. Do dziś pamiętam twoją zdenerwowaną minę, gdy niechcący Cię popchnąłem, a Ty wysypałaś tą kukurydze. Szkoda tylko, że garnek stał na gazie i ucierpiał najbardziej.-pokręciłem głową, przypominając sobie tą sytuacje.
~*~
-Czy Ty jesteś poważny?-warknęła Cassie.
-Co znowu zrobiłem?
-Za dużo oleju! Człowieku!-jej ręce, aktualnie znajdowały się w powietrzu.
-Przepraszam.-mruknąłem rozbawiony, jej wybuchem. Przechodząc koło niej, lekko ją szturchnąłem, ale ona jak to ona, musiała się zachwiać i upuściła torebkę z popcornem na ziemię.
-Harry!-wrzasnęła wściekła.
-Ups?-zaśmiałem się.
-Co Cię tak bawi?-zapytała czerwona.-To, że jesteś idiotą?
-Nie, bardziej twoja mina.-parsknąłem śmiechem, odwracając się w stronę kuchenki.-Cass...-odparłem cicho.
-Czego?!
-Spaliliśmy garnek.
~*~
Ból, który zadawała mi, nie odzywając się, był tak silny, że odczuwałem uczucie, jakby ktoś wbijał mi nóż w serce. To było tak męczące, zrobiłbym wszystko, żeby odezwała się do mnie, chociażby jednym słowem.
W momencie, gdy do sali weszła Eleanor, westchnąłem ciężko. Świadomość, że nie jestem tu sam, nieznacznie podnosiła mnie na duchu.
-Jak się czujesz?-zapytała, przenosząc wzrok z leżącej dziewczyny, na moją zmęczoną twarz. Mógłbym skłamać mówiąc, że dobrze, ale nawet na to,nie miałem siły. Byłem wyczerpany.
-Okropnie.-odparłem. Brunetka odsunęła krzesło i siadła po drugiej stronie łóżka, przejeżdżając dłonią, po miękkiej kołdrze.-Gdzie są chłopcy?- zapytałem.
-Kazałam im pojechać do domu i przyjechać jutro. Jest już późno, a Niall ledwo trzymał się na nogach.-przytaknąłem, słysząc odpowiedź.-Wiesz, Cassie źle znosiła te trzy lata bez Ciebie.-zaczęła. 
-Co masz na myśli?
-Ukrywała to, ale było po niej widać, że naprawdę źle się czuje, nie mając szansy na dowiedzenie, się dlaczego tak naprawdę od niej odszedłeś.-wielka gula, pojawiła się moim gardle.-Czemu to zrobiłeś?
-Ja sam nie wiem, El...-przeczesałem swoje włosy, po raz kolejny spoglądając na moją dziewczynę.
-Nigdy nie dała swoim uczuciom, ujrzeć światła dziennego, więc sama musiałam zauważyć, że coś się dzieje. Przeklinałam Ciebie w myślach, ale teraz wiem, że mieliście ten sam powód.-spojrzałem na nią pytająco.-Kochaliście się.-nabrałem powietrza do płuc wiedząc, że ma rację. 
-Tęskniłem za nią.-wyszeptałem.
-Zapomniałeś o niej?
-Nie, na pewno chciałem, ale nie udawało mi się to. 
-Więc, dlaczego jej nie poznałeś?-spytała, sprawiając, że myślami cofnąłem się w czasie do chwili, gdy zobaczyłem ją pierwszy raz, od trzech lat.
-Zmieniła się.-powiedziałem, pewny swoich słów.
-Tak, to prawda.-zgodziła się ze mną.-Ale nie tak bardzo, Harry.
-Ciągle pamiętałem ją, jako roztrzepaną nastolatkę. Pamiętałem, wszystkie chwile z nią, bo najlepszych momentów swojego życia, się od tak nie zapomina. Ale...-przerwałem.-Praca, chłopaki, koncert, fani, pomogli mi na moment, wymazać ją pamięci.
-Naprawiłeś to.-odparła, wprawiając mnie w zakłopotanie.
-Co?-zapytałem zdziwiony.
-Naprawiłeś, wszystko.-posłała mi delikatny uśmiech.-Wiem co zrobiłeś w Paryżu, opowiedziała mi wszystko i mogę Ci przyrzec, że buchało od niej szczęście mimo, że rozmawiałyśmy przez telefon. Kocha Cię.-wstając, poklepała mnie lekko po ramieniu i wyszła z sali. Znów spojrzałem na Cassie i momentalnie ścisnęło mi się serce. Tak bardzo, bolał mnie ten widok.
-Skarbie, tak mocno Cie kocham.-ponownie ścisnąłem jej dłoń, przystawiając sobie ją do ust i delikatnie musnąłem. -Nie mogę sobie wyobrazić, że w każdej chwili możesz mnie zostawić. Bez Ciebie nie ma nic, nie ma mnie, dlatego tak bardzo proszę, obudź się. Otwórz swoje oczy, bym mógł upewnić się, że jesteś tu ze mną. Tak bardzo Cię potrzebuję. Wiem, że to brzmi oklepanie, ale taka jest prawda. Chcę przechodzić z Tobą to wszystko, chcę z Tobą spędzać cały mój czas, Tobie poświęcać całą moją uwagę. Nie komu innemu, tylko Tobie, bo to Ty skradłaś moje serce, mnie całego. Nie możesz mnie teraz opuścić, zwłaszcza, że zwariowałem na twoim punkcie. Błagam...-szepnąłem, głowę kładąc na powierzchni łóżka, wciąż mocno trzymając jej rękę. Bałem się, że jeżeli tylko ją puszczę, zniknie, opuści mnie.
Minęło kilka minut, zanim poczułem coś, dzięki czemu moje serce praktycznie stanęło. Poczułem, że palce jej dłoni, delikatnie ściskają moją, jakby chciała pokazać mi, że jest tu ze mną. Ciepło rozlało się po moim ciele, gdy uświadomiłem sobie co się właśnie stało. Ona mnie słyszy, słyszy mnie! Zaraz po tym, w sali pojawił się lekarz, pytający czy coś się działo.
-Ona, ścisnęła moją dłoń.-mruknąłem, całkiem oszołomiony tym co się stało.
-To znaczy, że reaguje na twoją obecność.-uśmiechnął się do mnie.-Rób to co robisz, dalej. Cokolwiek to jest.-powiedział i zniknął za drzwiami.
-Zrób to znowu, Cassie. Pokaż jak silna jesteś..-szepnąłem w jej stronę. Po kilku sekundach, dostałem to czego chciałem. Znów ścisnęła moją rękę, czym spowodowała, szeroki uśmiech na mojej twarzy. Mimo, że nie obudziła się, byłem szczęśliwy, że zrobiła chociażby to.-Jestem z Ciebie dumny, kochanie.-powiedziałem.-Kocham Cię.
Jednak gdzieś nadal pozostawała obawa, że to było jednorazowe. Chciałem wyrzucić te myśli z głowy, ale zupełnie nie dawałem rady. Raz było kolorowo, a zaraz po tym, wszystko się psuło. Tak ciężko było mi, siedzieć tu i czekać, aż jej piękne oczy, otworzą się. Chciałem by stało się to w tej chwili, ale wiedziałem, że jest to niemożliwe, zaważając na to, że jest pod wpływem silnych środków przeciwbólowych. Dla takiej kruchej osóbki, jaką była, to był ogromny ciężar, który gdybym tylko mógł, przeniósłbym na siebie.
Zamykając oczy, modliłem się tylko oto, żeby było dobrze. Chciałem przestać się martwić, ale musiałem siedzieć tutaj z nią, bo obiecałem, że obojętnie co, zawsze przy niej będę.
Kochałem ją zbyt bardzo...

Chcę śnić o tym, co ty.
Iść, tam gdzie idziesz.
Mam jedno życie.
I chcę je przeżyć z tobą.
***
Tak, wiem.
Krótki, ale nie miałam pojęcia co jeszcze napisać.
Liczę na Wasze opinie!
Kocham Was ♥

niedziela, 2 lutego 2014

Twenty six

-Perspektywa Harry'ego-
Rozpacz, nienawiść, złość.
Jedna sekunda, sprawiła bym trzymał w swoich ramionach cały swój świat, błagając Boga, żebym to ja znajdował się na jej miejscu. Jedna, tak wiele znacząca sekunda, doprowadziła do mojej nienawiści. Nienawiści do wszystkich, oprócz niej. Mocno zaciskałem pięści, starając się, nie uronić żadnej łzy. Nerwowo przegryzłem wargę, uderzając złożoną dłonią, o powierzchnie zimnej podłogi. Natychmiastowo poderwałem się do pozycji stojącej, patrząc pustym wzrokiem, przed siebie. Nie obchodziło mnie nic, wszystko straciło sens, wraz z osunięciem się jej kruchego ciała. Miałem ochotę rozwalić, każdy przedmiot znajdujący się w mojej przestrzeni, nic się nie liczyło. Życie straciło kolory, światło wygasło, a mój jedyny promyczek szczęścia, cierpi raniąc mnie tym samym, dwa razy mocniej. Oczy wygasały, straciły tańczące iskierki w oczach, wiedząc, że jestem bezradny. Nie mogłem cofnąć czasu, nie mogłem sprawić, żebym to ja, dostał tą cholerną kulką. Oddałbym wszystko, nawet własne życie, byleby brunetce nic się nie stało.
-Ty śmieciu!-rzuciłem się na stojącego Zac'ka. Zdekoncentrowany chłopak, nie miał jak się bronić, dlatego zaraz po moim uderzeniu, upadł. Nie miałem za grosz szacunku do jego osoby, był nikim. Widziałem jego perfidny uśmieszek, pełen rozbawienia, gdy celował bronią prosto we mnie. I mógł nacisnąć ten spust wcześniej, ale on wiedział. Wiedział, że ona rzuci się, by mnie ratować. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, zrobił to specjalnie, chcąc ukarać mnie jeszcze bardziej. Nic nie jest w stanie załagodzić bólu, który odczuwałem, kompletnie nic. Moja pięść wylądowała na jego twarzy w tym samym momencie co łza spływająca po mojej. Wyżywałem się na człowieku, winnemu całej sytuacji. Chciałem by choć odrobinę poczuł się tak jak ja, ale wiedziałem, że i tak w najmniejszym stopniu, nie odczuje tego.
-Harry, zostaw go!-usłyszałem krzyk przerażonego Zayn'a, za moimi plecami, który siłą próbował mnie od niego odciągnąć.-To nie ma sensu, chodź karetka już jest!-i tym mnie przekonał. Zaprzestałem czynom, ostatni raz patrząc na ten obleśny uśmiech. Jeszcze raz kopnąłem jego nogę, po czym wybiegłem z domu. Widziałem jak wnosili jej bezbronne ciało, do wozu, jak odjeżdżali na sygnałach. Nie musiałem mówić nic, a już znajdowałem się w samochodzie, którym podjechaliśmy pod jeden ze szpitali. Strach opętał całe moje ciało, drgałem. Bałem się, że nadszedł koniec, że tak po prostu będę musiał się pożegnać. Nie chciałem tego, nie chciałem zakończenia. Chciałem przeżyć jeszcze wiele wspaniałych chwil, nie patrząc w tył. Chciałem zostawić za sobą wszystko co złe. Chciałem żyć, jak normalny człowiek, móc martwić się tylko zwykłymi rzeczami. A tymczasem jest zupełnie inaczej. W tej chwili jestem wrakiem człowieka, który pałęta się przed jedną salą operacyjną, próbując odgonić wszystkie złe myśli od siebie. Nie miałem już siły. Szpitalna atmosfera, przytłaczała mnie tak bardzo, że nie poznawałem samego siebie. Chciałem wykrzyczeć całemu światu, jak okropnie się czuję, ale nie mogłem, bo mój świat właśnie walczy o życie. Potrzebowałem kilku słów, które mogłyby mnie jakoś uspokoić, ale nie dostałem ich. Jedna, wielka cisza i stukanie wskazówek zegara. Miałem dość.
-Usiądź.-poczułem ciepły dotyk na ramieniu, który sprowadził mnie na ziemię. Momentalnie odwróciłem wzrok od masywnych, białych drzwi, przenosząc go na zmartwionego Louis'a. Kiwnął zachęcająco głową, w stronę kilku niebieskich krzesełek, chcąc bym usiadł. Zrobiłem to. Byłem tak strasznie zmęczony, ale nie poddawałem się, musiałem czekać na jakąkolwiek wiadomość. Ująłem twarz w swoje dłonie, mierzwiąc przy tym włosy. Westchnąłem głośno, wypuszczając powietrze z ust.-Da rade, jest silna.-powiedział siadając przy mnie.
-Wiem.-spojrzałem na niego, czerwonymi oczami, z których powoli wypływały łzy.-Ale boje się, Lou.
-Jestem z Tobą, wszyscy jesteśmy.-szepnął, mocno mnie przytulając. Byłem mu wdzięczny za to, że jest ze mną. Byłem wdzięczny im wszystkim, wiedziałem, że dla nich to też nie jest łatwe. Każda minuta, wydawała się być godziną. Każdy oddech, wydychany na marne. Bo po co mam żyć, skoro nie wiadomo, co z moim sensem. Wszystko prysło jak bańka mydlana, za delikatnym dotykiem. Tylko, że w porównaniu do tego, ten dotyk był bardziej bolesny.
-Harry...-usłyszałem cichy głos Liam'a.-Policja chce, byś złożył zeznania.-spojrzał współczującym wzrokiem, na moją zmęczoną minę. Nie miałem ochoty ruszać się z miejsca. Pragnąłem siedzieć tu, dopóki nie dowiem się co z Cassie. Skierowałem na niego swój błagalny wzrok, ale on tylko pokiwał w przeczeniu głową. Zrezygnowany wstałem i ruszyłem za przyjacielem, który poprowadził mnie do jednego z wozów policyjnych. Lekko poklepał mnie po ramieniu, dzięki czemu zrozumiałem, że dalej muszę iść sam. Pognałem w tamtą stronę, wchodząc do środka pojazdu, gdzie spotkałem dwóch mężczyzn. Kazali mi usiąść i odpowiadać na pytania, kiedy ja nie miałem na to głowy.
-Powiesz nam, co takiego się wydarzyło?-zaczął jeden. Wiedziałem, że chciał jak najlepiej, ale kurcze, nie jest łatwo mi o tym opowiadać.
-Porwali naszego przyjaciela.-odparłem. Nigdy nie znalazłem się w tak beznadziejnej sytuacji, nie wiedziałem jak się zachować.
-To wiemy.-zapisał coś w notatniku.-Wiemy też, kto to zrobił, ale nie wiemy co było potem.
-On...-jąkałem się, zamykając oczy. Miałem to przed oczami. Ten krzyk, upadek i złość.-Wycelował we mnie bronią, ale w tym samym momencie moja dziewczyna...-znów przerwałem, biorąc głęboki wdech.-rzuciła się i to ją postrzelił...-wielka gula pojawiła się w moim gardle, powodując kolejne łzy w moich oczach.
-Pan Bolton, tak?-zapytał.
-Kto?
-Pan Bolton.-przyglądał mi się uważnie.-Zac Bolton.-sprostował.
-Tak, to on.-odarłem cicho.
-A potem?-odezwał się mężczyzna w średnim wieku, który nagrywał całe przesłuchanie.
-Z tego wszystkiego, uderzyłem go...-spojrzałem na nich.
-Tylko uderzyłeś?
-Tak, przyjechała karetka i...
-Dobrze, rozumiemy.-weszli mi w słowo.-Uspokój się, możesz wracać.-jeden otworzył drzwi od radiowozu, zachęcając moją osobę do wyjścia. Kiwnąłem delikatnie głową i bez słowa, wyszedłem. Dziwiłem się, że nic mi nie zrobili, ale przecież tylko go uderzyłem. W ogóle tego nie żałuję, powinien dostać mocniej. Ale co z tego, skoro tym i tak nie cofnę czasu. Szybko zalazłem się w nieprzyjemnym budynku i ruszyłem tam, gdzie znajduje się ta nieszczęsna, sala operacyjna.
-Perspektywa Eleanor-
Spokojnie szykowałam się na kolejną sesję, w tym tygodniu. Nakładając lekki makijaż na moją twarz, usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Jedną dłonią sięgnęłam po grające urządzenie, leżące na szafce obok. Przejeżdżając palcem po ekranie, zerknęłam na numer osoby, która próbuje się do mnie dodzwonić. Momentalnie kąciki moich ust podniosły się ku górze, gdy na wyświetlaczu, ukazał się napis "Louis". Uśmiechnięta, odebrałam połączenie.
-Tak?
-El...-do moich uszu, dotarł jego cichutki głos. Był przestraszony, co stwierdzić mogłam po delikatnym drżeniu strun głosowych.
-Co się stało?-zapytałam, martwiąc się.-Louis?
-Cassie...ona została postrzelona, jest operowana.-ledwo usłyszałam, jednak dobrze wiedziałam co powiedział. Moja przyjaciółka, znajduje się w szpitalu, a ja szykuje się na jedną z beznadziejnych sesji. Cholera!
-Postaram się być jak najszybciej.-rzuciłam, szybko się rozłączając. Rozebrałam się z zwiewnej sukienki i przebrałam już w normalne ubrania. Najszybciej jak potrafiłam, wybiegłam z garderoby, chcąc dostać się na lotnisko. Miałam gdzieś, że nie powiadomiłam Agath'y o moim nagłym wyjeździe. Nie obchodziło mnie co sobie pomyśli, obchodziło mnie zdrowie Cassie. Powinnam być teraz przy niej, ale nie. Ja musiałam wyjechać, akurat w tym samym czasie! Ciągnąc za sobą walizkę, weszłam do pierwszego samolotu, który odlatywał tam, z kąt w ogóle nie powinnam się ruszać. Usiadłam na wolnym siedzeniu, wypuszczając powietrze. Dzień zapowiadał się świetnie, ale jak zwykle wszystko musi się popsuć, w jak najgorszym momencie. Martwiłam się tak jak jeszcze nigdy. Jest moją przyjaciółką, osobą z którą mogę pogadać na wszystkie możliwe tematy. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym ją stracić, nie dałabym rady. Stała się częścią mojego życia i na pewno, nie mogła tak nagle z niego odejść. Nie chciałam dopuszczać do siebie takich myśli, ale niestety jak na złość, coraz więcej przedostawało się do mojego umysłu. Byłam tak zajęta rozmyślaniem, że nie zauważyłam jak maszyna zatrzymała się na lotnisku w Londynie. Nie chciałam męczyć Louis'a w takiej sytuacji, więc bez oporów wsiadłam w taksówkę zawożąc torbę do domu, następnie gnając do szpitala. Gdy za szybą ujrzałam, znajomy gmach sporego budynku, praktycznie wyskoczyłam z auta, pośpiesznie płacąc kierowcy, należną sumę. Biegnąc ile sił w nogach, znalazłam się w środku, pytając recepcjonistkę o numer sali. Przebywając w windzie, nerwowo tupałam prawą nogą, o powierzchnie podłogi. Strasznie się denerwowałam, chciałam obudzić się i zacząć kolejny dzień od nowa, bez tej sytuacji. Niestety tak się nie dało. Wybiegłam i spostrzegłam załamanych przyjaciół, siedzących na plastikowych krzesełkach. Natychmiastowo w moich oczach pojawiły się słone łzy, gdy tylko mój wzrok utkwił na Harry'm. Tak bardzo było mi go szkoda. Przeżywał to najbardziej z nas wszystkich, kochał ją ponad wszystko i nie mógł tego ukryć. Nie mówiąc nic, podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. Potrzebował kogoś, kto choć trochę czuje się tak jak on, a ja właśnie się tak czułam. Ta dziewczyna, była mi bardzo bliska i potrafiłam zrozumieć jego zachowanie. Oczywiście chłopcy na swój sposób tez to przeżywali, bo było widać, że się ze sobą zżyli, ale to było coś innego. Coś głębszego.
-Eleanor...-usłyszałam za swoimi plecami. Wydostałam się z mocnego uścisku, załamanego chłopaka i odwróciłam się. Na moim widoku znajdował się Tomlinson, który po chwili zamknął mnie w szczelnym uścisku. Tak bardzo brakowało mi jego zapachu, dotyku, a teraz właśnie to było mi najbardziej potrzebne. Wtulił swoją twarz w moje włosy, a ja delikatnie przejechałam dłonią po jego plecach. Był moim ukojeniem, dawał poczucie bezpieczeństwa. Mocniej zacisnęłam ręce na jego szyi, mocniej się w niego wtulając.
-Co z nią?-spytałam patrząc na każdego po kolei. Nikt się nie odezwał, co oznaczało, że jeszcze nie wiedzą. I właśnie w tym momencie, z sali wyszedł lekarz, ubrany w biały kitel. Po jego twarzy, mogłam wyczytać, ego tak bardzo nie chciałam.
-Stan pani Shay jest stabilny, jednak zapadła w śpiączkę. Nie mogę wywnioskować co będzie dalej, ponieważ podczas zabiegu, pojawiły się komplikacje. Jednak udało nam się uratować sytuacje. Liczmy, że będzie dobrze...-powiadomił nas. Między nami zapadła jeszcze większa cisza, niż przed chwilą. Zdecydowanie to nie były słowa, które chcieliśmy usłyszeć...

Zanim odejdziesz, ja
Będę przy tobie, a...
***
To tyle.
Liczę na Wasze opinię.
GŁOSUJCIE W ANKIECIE O TUTAJ:
 http://spis1d.blogspot.com/2014/01/blog-miesiaca-styczen.html
Kocham Was ♥

sobota, 1 lutego 2014

BARDZO, BARDZO WAŻNE!

Słuchajcie, mój blog został nominowany do Bloga Miesiąca.
Ogromnie Wam dziękuję, bo bez Was, nie osiągnęła bym tak wiele.
Jesteście najlepsze!
JEŻELI PODOBA WAM SIĘ TO CO TU PISZĘ, TO PROSZĘ ZAGŁOSUJCIE!
Nazwę bloga znacie :
"More Than This"
To wiele dla mnie znaczy i jeszcze raz OGROMNIE dziękuję!
Tutaj macie link do głosowania.
http://spis1d.blogspot.com/2014/01/blog-miesiaca-styczen.html
KOCHAM WAS!